
Biczowanie
Jezus dobrowolnie oddał się w ręce katów. Przyszedł tam, gdzie miało się rozpocząć. Pozwolił się zaprowadzić na miejsce kaźni. Dał się przywiązać do pręgierza. Przyjął ból. Cały przerażający ból. Bez znieczulenia. Czy mógł inaczej? Mógł, ale wiedział, że to przekreśliłoby Jego Ofiarę. Miał świadomość tego, że może zlikwidować ból. Że może wezwać na pomoc więcej niż 12 legionów anielskich. Mógł. Być może miał taką pokusę. (Nie zżymaj się. Jezus bywał kuszony, jak opisuje to Biblia. Jezus był kuszony, jak opisała Emmerich. Zatem mógł być kuszony i przy palu męczarni.) Sądzę, że Bóg- Człowiek miał pokusę uwolnienia się od bólu. To bardzo ludzkie pragnienie. Ale zrobił coś innego. Przyjął cały ból. Przyjął cierpienie. Ale nie w sposób masochistyczny. To nie było cierpienie dla cierpienia. To było cierpienie oczyszczające.
(Tyko z czego miał się Jezus oczyszczać? Sądzę, że raczej dawał przykład oczyszczania.) To była okazja do ofiarowania bólu w konkretnej intencji.
Ból
Zapewne każdy z Was doświadczał bólu. Ale czy komuś zdarzył się ból beznadziejny? Taki ból, przy którym nie istnieje nic oprócz bólu i pragnienia, aby go nie było. Za wszelką cenę. Za cenę życia własnego lub życia czyjegoś. Za cenę istnienia świata. Ból Jezusa nie był beznadziejny. Ale też nie był nadziejny. Był świadomy tego, że jest krokiem do zbawienia świata. Że jest kolejnym koniecznym schodkiem na drodze do Celu. Był ofiarą. Jest nauką dla nas. Nauką wykorzystywania zła (bo ból jest złem, którego doświadczamy) w dobrym celu. Przekształcania zła w dobro. Czyli ofiarowania bólu, także strachu, w jakiejś dobrej intencji. Przełamywania skupienia na własnym bólu i otwarcia się na ból innych. Także na ból nieuświadomiony.
Ból własny kontra ból czyjś
To niesamowicie trudne, aby w apogeum własnego bólu walczyć z czyimś bólem. Oddawać Bogu własne cierpienia dla dobra innych. Aby kogoś uzdrowił, aby wyprowadził na drogę zbawienia. Wielkim wyzwaniem jest przełamanie odczuwanego bólu i oddanie się modlitwie. Wiem, to wydaje się niemożliwe. Że jedyne, co potrafi się robić jest wycie mantry: Boże, zmiłuj się. Powtarzanie z jękiem w kółko: Boże, Boże, Boże. Bo z bólu nie potrafi się człek opanować. I wtedy wyrwać się z zaklętego koła i modlić się rozumnie. Najpierw oddać Bogu swoją ofiarę. Obiecać nie skarżyć się. Nie narzekać. Leczyć z godnie z lekarskimi zaleceniami i modlić się. I wyznać Bogu intencję, w której ofiaruje się ból. Ból albo strach. Bo strach czasem bywa wielkim bólem. Strach przed operacją. Strach przed urodzeniem dziecka.
Robiono badania, czego ludzi boją się najbardziej. Okazało się, że śmierci najbliższej osoby, braku pieniędzy na leczenie poważnej choroby, ciężkiej choroby najbliższej osoby, nowotworu, utraty sprawności, brak dostępu do pomocy medycznej. Co ciekawe, najpierw wymieniane były przyczyny dotyczące kogoś kochanego.
Przyjęcie bólu, choroby dla czyjegoś dobra
Niedawno znajomy opowiadał o swojej modlitwie, w której wyrażaj gotowość przyjęcia choroby (rak) swojej siostry na siebie. Aby tylko wyzdrowiała. To przypomina ofiarność Jezusa. Ale ktoś opowiadał, że dokonał aborcji z przyczyn medycznych. A pewna pani zdecydowała się na donoszenie ciąży, kosztem rozwoju raka. Jedna osoba dla swojego dobra (zachowanie własnego zdrowia jest ważnym i niekwestionowanym dobrem, a nawet nakazem) poświęciła dobro-życie własnego dziecka. Bo swoje dobro uznała za ważniejsze od dobra dziecka. (I nie ma wyrzutów sumienia, albo na wszelkie sposoby zagłusza je uzasadniając słuszność swojej decyzji). Druga osoba uznała za ważniejsze dobro dziecka za ważniejsze niż własna. A co Jezus? Czy swoje dobro uznał za ważniejsze? Czy dobro nasze? Dobro grzeszników, buntowników. Dobro tych, którzy się od Niego odwracają. Doro tych, którzy nie chcą Go znać. Ofiarował cierpienie. I to cierpienie prowadzące do męczeńskiej śmierci. Bo kocha.
Konsekwentna ofiara
Oddalił pokusę wymiksowania się z cierpienia. Nie wpadł na pomysł, aby zrzucić cierpienie na kogoś innego. Rozpoczął drogę, którą konsekwentnie kroczył i którą konsekwentnie miał zakończyć. Bez względu na cenę opłaconą na tym świecie. Bez względu na cenę przemijającą. Cenę płaconą za nieprzemijające dobro dla wszystkich ludzi. Za swoje córki i synów, tych, który już zakończyli swoje życie, tych którzy żyją i tych, których życie jest jeszcze przed nimi.

