
Ukoronowanie cierniem zniewag
Co jest gorsze od bólu fizycznego? Często ból psychiczny. A jeszcze gorzej, gdy jeden towarzyszy drugiemu. Broczący krwią, pełen ran z koroną cierniową wpijającą się w najczulsze miejsca. Każdy ruch, to ból. Na dodatek szyderstwa. Opluwanie. Czy w każdym z nas taka sytuacja nie wzbudziłaby wściekłości, nienawiści? Tym bardziej, że nie robią tego na rozkaz, ale z własnej woli. Ze ślepej, bezinteresownej i nierozumnej nienawiści. Kto potrafiłby się powstrzymać od przekleństw, straszenia zemstą… Potrafiłby ten, kto uznaje wyższy cel. Potrafiłby ten, kto kocha swoich oprawców. Ten, kto oddaje swoje cierpienie, także w intencji ich dobra. Dobra najwyższego czyli zbawienia.
Czy jednak to znieważanie, obrażanie poniża ofiarę? Czy sprawcę? Czy my, uważamy, że Jezus stał się kimś gorszym w wyniku opluwania? Czy przeciwnie, uważamy, że wykazał swoją wielkość? To, że jest ponad szydercami? Zachował swoją czystość. A oprawcy sami siebie poniżyli. Kiedyś Jezus to wyjaśniał, że nic, co z zewnątrz nie może uczynić człowieka nieczystym. : Mk 7. 18 Odpowiedział im: «I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym. Znęcanie się na bezbronnym jest świadectwem zła. I to zło dotyczy tylko tych, którzy je czynią. Oni sami się pogrążają. Bo Mt 15. 18 Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Dlatego Jezus nie odpowiadał. Nie ulegał. Nie zniżał się do poziomu oprawców. Choć zniżył się do poziomu ofiary. Szlachetnej, bezbronnej. Wzbudzającej podziw swoim poświęceniem. Znał cenę. I cel. I dawał przykład. Byśmy potrafili poświęcać się dla celu wyższego rzędu. Abyśmy nie sprawiali satysfakcji tym, którzy nas krzywdzą. Bo reagowanie na poziomie ataku utwierdza napastujących w ich racjach. Stają się przekonani, że ofiara jest tak samo zła jak oni. Albo jeszcze gorsza. I może to być przyczyną ataków na kolejne osoby. Natomiast umiejętność zachowania godności świadczy o szlachetności człowieka. I często jest umocnieniem dla innych. Jest przekonującym argumentem dla sprawy, o którą walczymy. Dla sprawy, która jest powodem ataku. W ten sposób walczymy o wiarę i własne zbawienie.
Taka sytuacje jest też próbą dla miłości. Dla przebaczenia. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom! To wyzwanie. Świadome przebaczenie. Od razu. To szalenie trudne. Ale możliwe dla każdego, kto z przekonaniem wierzy w przykazania miłości podane przez Jezusa.
Na dodatek, Jezus w swojej męce dał przykład modląc się: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Nie wiedzą co czynią? I tak i nie. Bo wiedzą co czynią. Bo są świadomi zła, które czynią. Ale je tłumaczą jakimiś racjami. Tak, jak pragnący zemsty tłumaczy to sprawiedliwością. Tak, jak aborcjonistka tłumaczy to zdrowiem, sytuacją materialną… Albo złodziej tym, że jemu brakuje. Zawsze jakiś wykręt. Jakieś wypaczanie sumienia. Nie wiedzą, bo nie mają poczucia sprawiedliwości. Nie wiedza, bo są zaślepieni nienawiścią, złością. Nie wiedzą, bo ktoś poszczuł. Zwłaszcza teraz, gdy wszechwładne media zniewalają ludzi bombardując ich spreparowanym lub starannie wyselekcjonowanymi informacjami.
Ale chrześcijanin, jeśli jest rzeczywiście osobą wierzącą, wie czym jest grzech. Wie, że dobrem należy odpłacać za zło. Bo tego uczył Jezus. Tłumaczył to swoim życiem tym, do których nie docierał Dekalog.
Ten obraz uciemiężonego Jezusa nie ma nas skłaniać do płaczu, czy użalania się. Ma być nauką, jak przezwyciężać przeciwności losu. Jak zachowywać się wobec wrogów Boga i Kościoła. Ja z godnością przyjmować wyzwania. Jak miłością zwyciężać nienawiść i gniew.

