
Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Ucztę Baranka
„Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Ucztę Baranka” – słowa słyszymy niemal na każdej mszy świętej.
Właściwie, o co chodzi? Kto jest wezwany? A w związku z tym: kto jest błogosławiony?
Mniemam, iż wszyscy ludzie zostali wezwani. Czy to znaczy, że celebrans błogosławi wszystkich ludzi? Totalnie wszystkich? Tych, którzy przyszli i tych którym do głowy by to nie przyszło? Tym, którzy przyszli, aby się modlić i tym, którzy przyszli aby kraść, strzelać, podkładać bomby? Kto jest w tym momencie błogosławiony? Tylko żywi, czy także umarli? A może i ci, którzy dopiero mają przyjść?
To piękne, błogosławić wszystkich. Wszak Kościół nie jest elitarny. Choć i z tym mam problem. Gdyż powoli staje się coraz bardziej elitarny. Na msze święte przestają przychodzić niewierzący i agnostycy. Kiedyś wypadało się pokazać. Teraz już nie.
Czy źle czynił Bronisław Bozowski (wpisz w wyszukiwarce, przeczytaj Pałygę), który zawężał społeczność błogosławionych. On bowiem mówił: „Błogosławieni którzy wezwani przyszli na Ucztę Baranka”. [Bronisław Bozowski był jeną z osób, które uznawałem za autorytet i które odcisnęły piętno na moim rozwoju]. Był człowiekiem szczerze kochającym wszystkich ludzi. Także pijaków, zomowców, komunistów … Wielu uratował życie, a także życie wieczne. {Umarł w opinii świętości, są czynione starania o beatyfikację.]
Czy on dyskryminował ludzi? To kłoci się z jego miłością do ludzi. Dlaczego tak mówił? A może przytoczone błogosławieństwo odnosi się tylko do tych, którzy zaproszeni czy wezwani na Ucztę Baranka przyjęli zaproszenie. Czy to nie jest podobnie do sytuacji opisywanej przez Mateusza 22,1-14? Tam uczta była tylko dla tych, którzy uszanowali zaproszenie.
Czy BB (Bronisław Bozowski) słusznie ograniczał listę osób błogosławionych?
Teraz pójdę znacznie dalej. Czy nie powinien ograniczyć tej populacji jeszcze bardziej? Tylko do tych, którzy zaproszeni, przyszli i przystąpili do Stołu Pańskiego? Wyobraźmy sobie, że zapraszamy do siebie gości na obiad proszony. Najpierw chodzimy po sklepach. Kupujemy wymyśle wiktuały. Tracimy czas i wydajemy pieniądze. Potem pichcimy. Gotujemy, pieczemy. Oprócz pracy, wkładamy serce. Wszak chcemy ugościć jak najlepiej. Nasze przygotowania są nieporównywalny łatwiejsze niż krwawa Ofiara Chrystusa. Jezus dał na całego Siebie ustanawiając Eucharystię. Ale i my przygotowując ucztę mocno się zaangażowaliśmy.
przychodzi oczekiwana chwila. Zaproszeni przychodzą. Nie wszyscy. Są tacy, którzy po prostu olali. Nie poinformowali, że mają inne plany. Zlekceważyli. Przychodzą. Jedni parę minut wcześniej, aby troszkę pogadać przed rozpoczęciem uczty. Inni punktualnie na czas. A jeszcze inni spóźniają się. Kwadrans, pół godziny … Niestety, to nie wszystko. Warto zwrócić uwagę na strój i stan przybywających. Jedni w strojach wieczorowych, inni w codziennych. Ale są też osoby w strojach roboczych. A nawet w ciuchach budzących odrazę: brudnych, pomiętych, cuchnących. Myślicie, że to koniec niespodzianek? Nie. Bo, to już niezależnie od stroju, przychodzą ludzi bardzo głodni i spragnieni, w miarę głodni, ale też najedzeni i podpici. Czy ich wszystkim powinienem błogosławić przed posadzeniem przy stole? Każdemu umyć stopy i namaścić olejkiem? Czy może zatrzasnąć drzwi przed nosem i powiedzieć, umyj się, ubierz i dopiero wtedy przyjdź!
A co powiecie na taką sytuację. Na to przyjęcie przychodzi gość. Zaproszony siada do stołu. Dostaje na talerzu arcydzieło kulinarne gospodarzy. I w tym momencie mówi: Nie będę jeść. Najadłem się w domu. Posiedzę, pogadam … Nie przyszedłem, aby jeść.
Czy to się czymś różni od uczestnictwa we Mszy świętej? Jak się czuje Pan Jezus, gdy mówimy mu: Dziękuję, niepotrzebnie oddałeś z mnie życie. Może kiedyś skorzystam, ale wiesz, to takie trudne. Musiałbym pójść do spowiedzi. Musiałbym powstrzymywać się od jedzenia. A ja nie pamiętam o tym. Jem kiedy chcę. W ogóle nie rozumiem tych wymogów. Nie wystarczy Ci, że przyszedłem do kościoła?
Czy i oni zostali pobłogosławieni? Czy i oni zasługują na błogosławienie? Powiesz, że każdy otrzymał po denarze? Nie masz racji. Zapłatę otrzymali tylko ci, którzy chcieli podjąć się pracy. Choćby na jedną godzinę. Na tę ostatnia godzinę. Ale dali coś z siebie. Zechcieli wyprać swoje szaty, wybielić je w Krwi Baranka.
A ja? Czy mnie błogosławi celebrans? Czy zasługuję na to? Zawsze? Czasem? Sądzę, że warto samemu odpowiedzieć na te ytania, zanim staniemy u stóp Tronu Pańskiego, aby zdać relację z naszego życia.
