Monolog

Dziś słów kilka o BB (Bronisławie Bozowskim)

Ale nie o jego drodze, roli w trakcie wojny. O tym pisał Pałyga. A także nie o mnie, ani o moim Ojcu (anonimowo wspominał go Pałyga w książce Proboszcz niezwykłej parafii).
* BB mieszkał na teranie przyklasztornym ss Wizytek, a także w pokojach gościnnych ss Urszulanek szarych. W tych samych miejscach lokowali się jego dwaj przyjaciele: Jan Twardowski i Jan Zieja (dwaj sławni, ale bardzo skromni ludzie).

U sióstr Wizytek zajmował, w budynku przylegajacym do skweru, mieszkanko. Dwa pokoiki o łącznej powierzchni ok 10 m2. W pierwszym stoliczek, krzesełka, jakaś oszkolna szafka i odrobina miejsca, aby się przecisnąć do drugiego pomieszczenia. A tam żelazne łóżko, zajmujące niemal całą szerokość pokoju. A na ścianach wielkie plansze ze zdjęciami. Z jednej zmarli, z drugiej żyjący. Na na obu przyjaciele, synkowie i oślice. Na obu ci, których kochał. Wiele osób z życia publicznego, lecz większość anonimowa. Na stoliku aluminiowe sztućce, kilka różnych łyżeczek, zmaltretowana od ciągłego wertowania Biblia. I różna kartki, listy.

* Pewnego razu kościelny przechodził korytarzem obok tegoż mieszkanka. Usłyszał jakieś odgłosy zeń dochodzące, a świadomość miał, że księdza tam nie było. Cichutko podszedł, otworzył drzwi i zobaczył grasującego złodzieja. Początkowo obaj stanęli jak wryci. Chwilę później, kościelny osunął się na podłogę, gdyż nie mógł ustać ze śmiechu. Patrzył na złodzieje i zaśmiewał się. Z włamywać zupełnie zdezorientowany postanowił uciec. Tak jak wszedł, przez okno. Cóz w tym śmiesznego? Ano to, że wcześniej opisałem majątek księdza. Troszkę pominąłem. Miał jeszcze pościel i bieliznę. Ta bielizna chyba stanowiła największą wartość, gdyż BB bardzo dbał o zdrowie. Może zapasowa sutanna (jeśli miał dwie) to tak ja każda jego szata, było połatana, pocerowana, ze śladami długiej eksploatacji. Ten dziwak pieniędzmi swymi wspierał potrzebujących. Jemu wystarczało to, co dostawał od innych. Od sióstr miał wikt i opierunek. A gdy czegoś potrzebował, to mówił. A natychmiast zjawiał się ktoś, kto podwiózł, kupił leki …

* Kiedyś, a było to na początku lat 70tych, byłem w jego miejscu chwilowego pobytu. W lecie lubił mieszkać nieco dalej od centrum. Na zapleczu kina Wrzos (teren kościelny, częściowo zabrany przez komunę). Duży pokój, wielkości klasy lekcyjnej. Żelazne łóżko. stolik, dwa lub trzy krzesła. Standard. I wielka bateria butelek po najtańszym winie i po piwie. Stanąłem jak wryty. Zobaczył mój pytający wzrok. I wytłumaczył, że takie towarzystwo tam mieszka. A on miał drzwi otwarte dla każdego. Przychodzili do niego z napojami, a on spokojnie rozmawiał. Rozmawiał z każdym. Każdemu podawał rękę. Wyciągał a najgorszego błota. Nie krytykował, ale dawał przykład.
BB fascynował mnie. Opowiadałem więc o nim wszem i wobec. M.in. koleżance, która studiowała wraz ze mną. Niewierzącej, właściwie ateistce, córce dyplomatów bułgarskich. Opowiadałem o jego homiliach, które trwały od 40 do 90 minut. Opowiadałem, jak kościół zapełnia się w porze jego kazań, gdyż niewierzący przychodzili na same kazania. A po wygłoszonej homilii wychodzili z kościoła. To było fascynujące gawędy. Opowieści wchłaniane maksymalnie. Piękne pod względem formy i treści. Podobno niektóre nagrywała ubecja, dzięki temu część dziedzictwa się zachowała. (To mnie dziwi, gdyż on o polityce nie wspominał.) Zachęcona opowiadaniami Bułgarka kiedyś przyszłą na mszę świętą. Po mszy św. spytałem, czy chciałaby z nim porozmawiać. Było to łatwe, gdyż zawsze był do dyspozycji. Wyraziła zainteresowania. Tu muszę wspomnieć, że była wielką estetką. Zwracała ponad przeciętną uwagę na wygląd i ubranie człowieka. Na estetykę.

* Ksiądz zaprosił na do pokoiku. Najpierw wąski korytarzyk. Ksiądz pokazywał drogę, za nim kobieta, potem mój przyjaciel i ja. On, gdy zobaczyła kapłana w podartej (naprawionej, ale ślady widoczne) sutannie, częściowo rozpiętej pod szyją i zionącego czosnkiem (hipochondryk niemal) chciała uciec. Przeraził ją wyglądem i zapachem czosnku. Opanowało ją obrzydzenia. Szarpnęła do tyłu, ale kolega idący za nią nie zrozumiał zachowania i popchnął ją wgłąb korytarza, do pokoiku. Pokoik taki, że wokół maleńkiego okrągłego stolika były 4 krzesła, do których trzeba było się przeciskać. Nie dało się uciec od zapachu czosnku. A i głupio byłoby zamknąć oczy, aby nie patrzyć na rozpiętą sutannę, podkoszulek i łaty. Sztywna siadła. Potem rozmawialiśmy. A po wyjściu opowiedziała o tym, jaki szok przeżyła. A także o tym, że po kilku minutach rozmowy przestała czuć woń czosnku, nie zauważała rozchełstanej sutanny, ani widocznego podkoszulka. Słyszała tylko jego słowa, była pochłonięta rozmową.

* Innym razem BB groził mi śmiercią. Szantażował mnie. Kazał, abym zwracał się do niego na ty. Bo jak nie, to mnie zabije. Groźby nie spełnił. A ja nie potrafiłem. Starszy ode mnie o parędziesiąt lat. Autorytet. Szacunek. Nie potrafiłem. Szkoda. Może byłbym go lepiej poznał …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.