Monolog

Kiedy trwoga, to do Boga

Kiedyś zżymałem się na takie stwierdzenie. Zwykle padało ono, gdy ktoś zgnębiony, złamany tragedią zwracał się do Boga. Najczęściej dotyczyło to ludzi dość obojętnych wobec Stwórcy i religii.
Jak to jest? Czy godne potępienia takie zachowanie? Czy źle świadczy o człowieku?
A to przecież normalny odruch. Cóż czyni dziecko, gdy się skaleczy? Biegnie do matki. A ta przytuli, pocałuje. Ojciec, przede wszystkim opatrzyłby ranę i powiedział: Nie płacz. Jedno i drugie potrzebne. Jednak najważniejsze jest to, że zawsze otrzymuje pomoc. Taką czy inną.
Gdym sobie to uświadomił, zacząłem cenić gnanie do Boga po pomoc. A nawet więcej. Zauważyłem, że nie raz jest to początkiem przemiany. Pod wpływem modlitwy w nieszczęściu, człowiek się uspokaja. Rozładowuje. Zauważa wreszcie, że powrót do Boga, jest dobrem. Że każde zbliżenie do Niego daje ukojenie.
Znam osoby, dla których śmierć osoby bliskiej była okazją do nawrócenia. Nagły żal i pustka. Nie ma komu się poskarżyć. Nie ma komu się wypłakać. A Bogu można, jedno i drugie. On cierpliwy jest. Pomoże przejść przez ciężki czas. Nie zlekceważy, nie wyśmieje. Da nadzieję.
A potem przychodzą refleksje. Bo czy tylko gdy trwoga? A gdy spotka coś pięknego? Gdy poczujemy szczęście? Wtedy On też wysłucha. Wysłucha i naszą radość. I naszą wdzięczność.
I tak, powolutku, staje się powiernikiem. A my stajemy się dziećmi. Dziećmi garnącymi się do Ojca. Czasem w milczeniu. W niewerbalnej rozmowie. W poczuciu obecności.
Sądzę, że w ten sposób spełniamy Jego wolę. Nawet wtedy, gdy bezwiednie jak mantrę powtarzamy bez wczuwania się jakąś modlitwę. On słyszy i to. I sądzę, że rozumie nasza pustkę. Wie, że w ten sposób też zbliżamy się do Niego. Bo słowa nie trafiają w pustkę. One docierają do Adresata. A na dodatek, wracają do nas samych. I wtedy znów nabierają treści. Rozkwitają jak podlany kwiat, który dzięki mantrze nie zwiądł całkowicie.
Nie tylko gdy trwoga i radość. Każda emocja, każde zdarzenie może być okazją do modlitwy. Z Nim zawsze można pogadać.
Pora myśleć o spaniu. Lubię piosenkę wieczorną, w której pod koniec są słowa: I tym co zasną raz ostatni, Panienko daj szczęśliwą dobrą noc. Wszystkim daj szczęśliwą moc. I daj też, proszę, owocny dobry dzień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.