Kilka anegdotek o Bozowskim
Chciałem napisać kilka anegdotek o Bozowskim. Ale słowa Dezertera i niedawne zaawizowanie się nowego forumowicza skłoniło mnie do zmiany. Tym razem, albo jak mawiała moja ciocia (żartobliwie) tą razą, napiszę kilka słów o niniejszym forum.
Plątałem się po jakichś innych forach. Ale wszędzie trafiałem na złośliwość, niechęć. Bardzo często na totalny brak zrozumienia. Nie chodzi o to, że ktoś mnie nie rozumiał. To także tu się zdarza. Chodzi mi o chęć nierozumienia. Jeśli ktoś nie chce mnie zrozumieć, to z pewnością nie zrozumie. Pierwszą cechą niniejszego forum jest ŻYCZLIWOŚĆ. Bywają wprawdzie wyjątki. Ale wyjątki te nie spotykają się z agresją. Reakcją jest polemika, a także słowa zachęty do podążania drogą życzliwości.
Wydaje mi się, że właśnie taka atmosfera odstrasza pieniaczy i tzw. hejterów (nie lubię tego słowa, ale wydaje mi się, że chwilowo i w tym miejscu jest lepsze od nienawistników).
A mamy tu menażerię. Mamy tak różne postawy, cele i priorytety. A jednak daje się to skleić. Co jakiś czas wpada meteor. Wsadza kij w mrowisko. Mrowisko się burzy (moim zdaniem często niepotrzebnie). Są osoby analityczne wzbogacające naszą wiedzę. To cenne. Ważne są też ostrzeżenia. Nie te udzielane przez moderatorów. Ostrzeżenie wzajemne. Przykładem tego były informacje o nickach używanych przez niektórych na tym forum i na innych forach. Jestem wdzięczny za to, gdyż dzięki temu uniknąłem miny, jaką jest powtórka z rozrywki (o ile rozrywka jest rzucanie pereł o ścianę). Pojawiła się bowiem tutaj osoba, której post odebrałem, jak chęć rozmowy i dobrej woli. Na szczęście, jeden z jego rozmówców podał jego nick z innego forum. A tam już z tymże dyskutowałem. Bezefektywnie. Gdyż człowiek odporny na argumenty niezgodne z jego misją.
Zdaję sobie sprawę, że obrona własnych przekonań normalną jest. Ale ważna jest otwartość. Zapewne w pierwszym odruchu odrzucę Twój argument. Ale, jeśli ważki było, to o nim nie zapomnę. Będę w myślach drążył, będę szukał źródeł, radził się innych ludzi, poznawał ich zdanie na ten temat. [A to znowu mi się kojarzy z Bozowski, który „zadręczał” każdego przygotowując się do swoich homilii. A przygotowywał się zawsze.]
Przybyszu, znajdziesz tutaj zrozumienie. Znajdziesz życzliwość. Nawet jeśli ktoś na Ciebie naskoczy, to zawsze znajdzie się ktoś, kto rękę poda. I w mojej ocenie, częściej spotkasz wyciągniętą rękę, niż zobaczysz plecy.
Różnimy się poglądami. Idziemy różnymi drogami. Wystartowaliśmy z różnych miejsc. I w różnym czasie. Mamy różne doświadczenia. Ale, mamy jeden cel. Tym celem jest Bóg i zbawienie. W drodze do Celu można brykać, skręcać w rożne zaułki lub zaprzeczać wszystkiemu (z zasady). Są wśród nas tacy, którzy starają się ze sobą taszczyć jak najwięcej. Inni wybierają się w drogę bez plecaka i zapasów żywności. Wierząc, że Pan spełni codzienna prośbę o chleb powszedni.
Dziś Walentynki. Nikomu nie złożę życzeń. Święto uważam, że święto seksu. Uważam, że jest przepełnione chucią i pożądaniem. (A napisane jest: Nie pożądaj …) Święto erotyzmu, czyli egoizmu. Dziwi Cie to? Czemu? Wszak spełnianie potrzeb erotycznych jest skierowane na zaspokojenie moich potrzeb. Partner, partnerka jest środkiem, a nie celem. Gdyby świętem miłości były Walentynki, to kościoły pełne byłyby dzisiaj. A nasze matki i ojcowie obsypywani byliby kwiatami i czekoladkami. A każdy spotkany człowiek, na ulicy w tramwaju, otrzymywałby nasz serdeczny uśmiech i uśmiech ten przekazywał dalej kolejnym osobom. Aż cały świat zapełniłby się radością i miłością.
Kiedyś, dawno temu, przy ognisku ojciec Karol Meissner włączył się w rozmowę o miłości. Najpierw przysłuchując się kilkakrotnie usłyszał słowa: kochamy się. W różnych sformułowaniach. Kochamy się, kocham się w niej, kocham się w niej, ona kocha się w nim i tak dalej. Zwrócił uwagę na bardzo istotną formę. Formę, która doskonale tłumaczy sens. Mianowicie zwrócił naszą uwagę na to, że w takiej formie jest to czasownik zwrotny. A cóż to oznacza? To znaczy, że nie kochamy kogoś, tylko siebie. Jeśli kochamy się, to znaczy, że ja kocham siebie samego, a ona kocha siebie samą. Gdy ona kocha się w nim, to znaczy że za jego pomocą zaspokaja swoją potrzebę miłości. On jest dla niej przedmiotem. Sposobem spełnienie jej potrzeb. On ma tylko ją zaspokoić. Oczywiście nie odnosi się to jednej płci. Więcej, nie ogranicza się to tylko do relacji erotycznych. To może cechować postawę do dziecka, rodzica, a nawet przedmiotu.
Więc życzę Wam wszystkiego najlepszego, doskonalenia się w drodze do Boga, życzę satysfakcji Wam i Waszym bliskim. Aby cieszyli się tym, że jesteście z nimi. Życzę to z powodu życzliwości, jaką do Was żywię. Ale bez podtekstu włąsnych korzysci i bez walentykowego walenia [dla wyjaśnienie pojęcia cytuję za Wikipedią: Walenie (Cetacea) ? rząd ssaków (w kladystyce to klad w obrębie parzystokopytnych) z podgromady ssaków żyworodnych. Występują one głównie w oceanach.].
Post scriptum: podane wyżej nazwiska dotyczą konkretnych osób, które miałem szczęści spotkać na swej drodze. O każdej z nich można łatwo znaleźć w internetach wiele różnych informacji. I warto uczynić to.