Obyczaje, polityka

Incydent wyborczy

Przed udaniem się na wybory uczestniczyłem w mszy świętej. Niedziel papieska. Kram z kremówkami. Nie można odpuścić, poza tym dochód na cele charytatywne. Ale jeszcze zbiórka do puszek na … już zapomniałem. Każdy dostawał okrągłą przylepkę z wizerunkiem papieża JPII i napisem Dzień Papieski. Przylepiłem sobie do koszuli. I dobrze. Stałem sobie przy urnie zliczając ilość osób oddających głosy. Pomagając dzieciom (podnosząc je) wrzucać karty. Zagadując do ludzi. Sielanka, przerywana pytaniami osób wydających karty. Wtem atak.

Jakaś kobieta krzykliwie zgłosiła pretensję, że agituję za pisem. Nie bardzo zrozumiałem, o co chodzi. Wskazała na przylepkę z papieżem. Spytałem do jakiej partii należał JPII. Cos jeszcze pyskowała. Dla świętego spokoju zdjąłem przylepkę. Na szczęście, jacyś przypadki ludzie, podszczekiwali się tej kobiecie. Stwierdziłem, że to przejaw skrajnej nienawiści. Dalszy ciągu bez niespodzianek. Nikt z komisji nie odniósł się do sytuacji.

Incydent pokazuje polaryzację społeczną. Dla skrajnej lewicy wszystko co kojarzy się z Bogiem czy Kościołem jest jednoznacznym opowiadaniem się za PISem. Taki mentalny zbitek: wierzący, to PIS. A rzeczywistość jest inna. Bo jest wiele osób, zarówno wierzących jak też uważających się za wierzących, nienawidzi PISu z całego serca. Oczywiści, należy tutaj zwrócić uwagę na powyższe zdanie, w którym jest oksymoron. Tj. wierzący nienawidzący. Tak jak Wałęsa. Też tego nie rozumiem, ale widzę osoby, które uczestniczą w życiu Kościoła, przystępujące do sakramentów i zwalczające jedyna prokatolicką partię. Tego zrozumieć nie potrafię. Choć w sumie nic dziwnego. W końcu każdy z nas wciąż upada, grzeszy … No tak, ale w tym wypadku nie ma mowy o skrusze, sakramencie pojednania. Jest tylko stałe atakowanie.

Już po wszystkim. Może łatwiej będzie zrozumieć postawy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.