Obyczaje, polityka

Poprawność polityczna Koryntian

Uderzają mnie dzisiejsze czytania. W szczególności list do Koryntian. Najpierw mnie przeraził. Ale w świetle dzisiejszej Ewangelii przestaje być straszny.

Dziwnym wydawać się może co mogło mnie tak wzburzyć. Ano, było to wezwanie: „bądźcie jednomyślni”, które w odebrałem jak wezwanie do poprawności politycznej. A jestem jej przeciwnikiem od ponad pół wieku. Nie mam zamiaru dawać się wtłoczyć w narrację narzucaną przez dominujące media i osoby uzależnione od nich. Jednak to samo wezwanie zupełnie inaczej brzmi w świetle Ewangelii, która ukierunkowuje rozumienie tych słów. Kieruje nas na drogę nie poprawności politycznej, ale wręcz przeciwnie. Na drogę naśladowania Jezusa.

Według Ewangelii cały rodzaj ludzki jest podzielony dwie kategorie. Tych którzy wierzą i na tych, którzy odrzucają wiarę. Podział zbyt prosty, ale za to jednoznaczny. Niestety, tylko pozornie, gdyż powstaje pytanie fundamentalne: Co to znaczy wierzyć w Jezusa? Szkopuł polega na tym, że każdy udzieli innej odpowiedzi. A odpowiedzi te zwykle nie są wynikiem przemyśleń, ale obrazem stereotypów myślowych.

A Ty, co o tym myślisz? Jak zdefiniujesz to, czym jest wiara w Jezusa Chrystusa . o której napisał Jan? Jak zdefiniujesz swoja wiarę? Czy, w ogóle, odważysz się zdefiniować, na czym polega Twoja wiara?

Osobiście wątpię. Po krótkich rozważaniach ugrzęźniesz w tym, co wydawało się być tak oczywistym. Powstanie wiele pytań. I to wcale nie doktrynalnych. Błahych, codziennych. Bo wiara w Jezusa jest codzienna. Jest czynnikiem, który wpływa na całość naszych zachowań i decyzji.

Ale nie o to mi teraz idzie. Chciałbym wrócić do Pawłowo Tymoteuszowego listu. Di wszystkich wezwań team zawartych. Dzisiejszy fragment jest tak pełen treści, że aż głowa puchnie.

Już pierwsze słowo niesie obfita treść. Pod względem socjologicznym świadczy o silnym patriarchalizmie koryntiańskiego społeczeństwa. Dziś, zapewne napisaliby „Bracia i siostry”, albo lepiej „Siostry i bracia”. Albo, króciutko „Umiłowani”. Początkowe słowo traktuję jako dowód bliskości i troski. Świadczy o uznaniu Koryntian za własną rodzinę. A, zapewne, także o tym, że i oni byli przez adresatów listu uznawani za bliskich krewnych. Słowo „bracia” uzmysławia nam to, że jesteśmy jedna rodziną. Że czeka nas wspólny los. Pod warunkiem wspólnej drogi. A drogę nam wskazują w dalszej części listu.

Potem wezwanie do radowania się. Z czego? Na pewno nie chodzi im o to, aby śmiali się jak głupi do sera. To wezwanie do wewnętrznej radości wypływającej z łączności e jednej rodzinie, której głową jest Jezus. Dziś namawiają nas, abyśmy myśleli pozytywnie. W sumie podobnie napisał Paweł. Tylko, że on wskazuje na przyczynę radości. Na braterstwo z pozostałymi wierzącymi, z równoczesnym otwarciem się na wszystkich, którzy też chcą przyjąć Jezusa. Ta radość wynika z więzi społecznych i z nadziei na przyszłe zbawienie. A nawet, jak chcą protestanci, jak napisał Jan, na pewność. Jeśli się uwierzyło w Jezusa. Ale nie napisał wyjaśnienia, na czym polega ta wiara. Nie napisał w formie definicji. I nie każdy potrafi to odczytać, pomimo tego, że cała Księga napisana przez niego dotyczy tylko tego. Ale nawet, gdy nie rozumiesz, gdy nie potrafisz zdefiniować, jesteś i tak depozytariuszem obietnic. A to już jest wystarczającym powodem do radowania się.

Dążenie do doskonałości to imperatyw nałożony przez Boga. Od początków istnienia ludzkiego rodzaju. Ale to również przyczyna upadku pierwszych ludzi. Chcieli być doskonali, dlatego, podpuszczeni, złamali zakaz. Stało się tak przez fałszywe pojmowanie doskonałości. My, w naszym dążeniu do doskonałości nie chcemy stać się równymi Chrystusowi. Chcemy wyłącznie Go naśladować. Na miarę naszych możliwości. Zbliżyć się ideału wskazanego przez Niego. Zbliżyć się cały czas zachowując pełen szacunek płynący z miłości. I zawsze uznawać Jego wyższość na każdym, kto został stworzony.

Nakaz, abyśmy się pokrzepiali, może się źle kojarzyć. Ale tu trzeba podkreślić rangę tego, że na duchu. To znaczy wzajemnie się wspierać. Czy tylko duchowo? Z pewnością nie. Ale od wsparcia duchowego krótka droga do wsparcia fizycznego. Ze wszelkimi przejawami tegoż. Mamy wzajem umacniać w naszych bliźnich ducha miłości bożej. A czynić to mamy naszymi czynami. Bez ulegania presji zewnętrznej. Bez ulegania poprawności politycznej. Gdy sytuacja tego wymaga trzeba głośno mówić to, co nie jest popularne. Tępiąc grzech można ranić. Zawsze, gdy sytuacja tego wymaga. Nie można ulegać autorytetom, które przesiąknięte propagandą ograniczają nasze myśli, słowa i dążenia. Także wtedy, gdy robią to z wiarą. Z wiarą w to, że jest to dobre, że jest to zgodne z wolą bożą. Kiedyś każdy zrozumie. Niektórzy dopiero w momencie przejścia z fazy życia fizycznego do życia niebiańskiego.

I teraz straszne żądanie jednomyślności. Kojarzy się ze stalinizmem, hitleryzmem czy maoizmem. Wszyscy jednakowo. Nie wolno krytykować LGBT, to huzia na Józia, jeśli powie coś krytycznego na ich temat. Metoda ta jest wykorzystywana przez autorytety różnego kroju. Wódz uważa, że jak on coś powie, to wszyscy muszą myśleć tak samo. Przesiąknięci presją medialną, żyjący w hierarchicznym społeczeństwie jesteśmy trybikami. Ale oportuniści, sami przyjmując bezkrytycznie to, co płynie do nich z góry (tj. od autorytetów, które sami uznali), są przekonani, że wszyscy, którzy są poniżej nich, wszyscy, którzy są w jakiś sposób od nich zależni, muszą przyjmować ich zdanie jako wyrocznię. Bez dyskusji. Tymczasem jedynym kryterium, które jest niepodważalne jest Bóg. Tu przypomina mi się wiersz Jana Brzechwy pod tytułem „Trzech mówców”. Wystarczy zmienić słowo Lenin na Boga, aby zobaczyć hipokryzję politycznej poprawności. A jednomyślność w sensie pawłowym dotyczy dążenia do coraz lepszego naśladownictwa Jezusa. I Jego Matki. I jest to niemal taka sam jednomyślność, jaką wyznają poprawni. Z tą różnicą, że tu ideał jest niedościgniony i dokładnie sprecyzowany przykazaniem miłości i Dekalogiem. A nie słowami aktualnego autorytetu.

Zachowywać pokój – słusznie. Ale jaki? Są różne pokoje. Pokój jako stan bez wojny. Pokój ducha. Pokój chrystusowy. Pokój boży. Ten pokój daje pokój. Wewnętrzny i zewnętrzny. Boży pokój zapewnia pokój między narodami, ludźmi, partiami. Nie byłoby nakręcania emocji. Wzajemnego oskarżania. Ani przekupywania wyborców obietnicami bez pokrycia. Do tego doszło, że nawet jak któraś z obietnic wyborczych zostanie spełniona, to ludzie i tak w to nie wierzą. Pomimo, że widzą. Ale ci, którzy zupełnie nie spełniają obietnic wmawiają innym, że ich przeciwnicy nic nie zrobili. I poprawni politycznie w to wierzą. Nie analizują, nie szukają materiałów źródłowych, tylko jak tuczona gęś łykają każde kłamstwo z ust autorytetu. A autorytetami są media. Media stanowiące własność obcego kapitału i realizujące to, co dla tego kapitału dobre. One to narzucają gloryfikację różnych dewiacji. Seksualnych i politycznych. A wszystko to dla mamony. Ich mamony.

Obietnica, że Bóg będzie z nami dodaje skrzydeł. Dodaje i tym, którzy starają się naśladować Chrystusa i tym, którzy starają się naśladować swoich idoli. A tymi idolami bywają aktorzy, politycy, księża, małżonkowie, przyjaciele. A to, że powszechnie poważany jest ktoś, także gdy jest on księdzem, czy biskupem, nie znaczy wcale, że idzie drogą pańską. Jest też człowiekiem. Człowiekiem, który błądzi, upada, grzeszy. Jedynym autorytetem bezgrzesznym jest Bóg-Człowiek. I Jago Matka. Oczekujesz pokoju? To wszystko odnoś do najwyższego autorytetu, jakim jest jedynie Bóg.

Pozdrawiajcie pocałunkiem? A Judasz? Czy nie pozdrowił pocałunkiem? Dla mnie takim judaszowym pocałunkiem jest poprawność polityczna. Jest udawaniem także wtedym gdy mocno wierzy się w swoje racje. Jest czymś fałszywym. Najbardziej narażeni są na to ludzie sprawujący jakąś władzę. Począwszy od kaprala w wojsku do prezydenta, marszałka, czy nawet papieża. Narażeni są wszyscy. Nie wszyscy ulegają. A ci, którzy ulegają, są przekonani, że zawsze mają rację. Niemal zawsze. I co ciekawe, zarzucają to swoim oponentom. I jak tu rozstrzygnąć? Jedynym kryterium jest miłość i Słowo Boże. A także tolerancja. Zapewne zauważyliście, że brak tolerancji najczęściej zarzucają innym ci, którzy nie tolerują zachowań innych. Teraz mamy przykład w USA, jak czarni zarzucają rasizm wszystkim (niemal) białym, z powodu zachowania jednego człowieka. Nie zauważają czym jest ich zachowanie wobec białych, którzy znajdą się na ich terytorium. Albo muzułmanie czy żydzi uznający jedynie własne prawa. Innych ludzi traktujących jak podludzi. Tak jak naziści i komuniści. Nie ma różnicy w tych zachowaniach. Ale poprawność polityczna zmusza do chwalenie i jednych tego samego co trzeba potępiać u innych. Pamiętacie hasło reklamowe sprzed pół wieku: Polski Len zdobi ciebie i szpeci twoich wrogów? Taj działa poprawność polityczna. Dlatego, jeśli całujecie, całujcie na wzór Jezusa, a nie Judasza. Jezus całując człowieka nie stawiał wymagań. Dawał przykład. Dawał miłość. Wskazywał drogę. Ale nigdy nie stawiał warunków wstępnych. Jezus jest najdoskonalszym przykładem niepoprawności politycznej.

Na koniec błogosławieństwo. Dla wszystkich. Dla wszystkich którzy pragną dobra. Ale też dla pozostałych. Najwspanialsze życzenie dla tych, którzy są przeciw nam. Życzenie jedności w Duchu Świętym. To życzenie jest też wspaniałe dla nas. Bo gdy się spełni znów staniemy się jedną owczarnią. Ale nic na siłę. Jezus, jako niepoprawny politycznie, do niczego nie zmusza. Niczego nie narzuca. Jedynie nakłania. Prosi. Ale szanuje wolną wolę każdego człowieka. Także tego, kto działa przeciw niemu. Na tym polega miłość doskonała. Rób wszystko, aby dawać dobro. Ale nie zmuszaj. Dawaj przykład, a nie sankcje. Verba docent, exempla trahunt.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.