Rozważania, dygresje, myśli

Znak pokoju

Msza święta, jest okazją do przemyśleń, zadumy i dokonania kroku do przodu. Do zacieśnienie więzów ze Stwórcą. Szczególnym momentem jest przekazywanie znaku pokoju. Różnie to wygląda. Kiedyś był taki ksiądz, który podchodził do ministrantów i do kilku najbliższych osób. Rzadko tak bywa. W zasadzie pada tylko polecenie: Przekażcie sobie znak pokoju!

[Dlaczego sobie? Dlaczego nie innym? Bliźnim? Zapewne to skrót myślowy od: Przekażcie sobie nawzajem … Większość ludzi reaguje prawidłowo. Na szczęście.]

Wtedy, gdzieniegdzie pojawiają się iskierki. Lubię je obserwować. Lubię patrzyć na bijące od nich światło.

Zamyślone twarze. Jeszcze skupione na Modlitwie Pańskiej. Ksiądz zaczyna już mówić. Oczy dyskretnie wypatrują, czy ktoś będzie chciał podać rękę. Niezauważalny wzrok taksuje najbliżej stojących. Jak zareagują? Wreszcie padają słowa. Ktoś się uśmiecha. Serdecznie. Podaje dłoń. Z radością. Z sercem. Podaje komuś myślami nieobecnemu. I nagle ta nieobecna twarz wraca do rzeczywistości. Do rzeczywistości miłości boskiej i ludzkiej. Przeskakuje iskierka. Jakieś ciepło dociera do twarzy. Pojawia się uśmiech. Nieśmiały. Ale lepszy rydz … Podaje rękę kolejnej osobie. Znów iskierka. Tym razem wywołuje radosny serdeczny uśmiech. Obraca się wokół osi własnej. Podaje na dłonie iskierki uśmiechu, przyjaźni, miłości. Kolejne twarze rozjaśniają się. Nie, wcale nie były ponure. Po prostu uśmiechają się coraz szerzej. Coraz serdeczniej. Zaczynają jaśnieć.

Zaczyna się reakcja łańcuchowa. Jak kamień rzucony w wodę powoduje rozszerzające się kręgi. Tak przekazywana serdecznym uściskiem iskierka wywołuje blask lic. Tworzą się kręgi, zygzaki, lawiny. Kościół staje się jaśniejszy.

I see friends shaking hands,
Sayin’: „How do you do?”
They’re really sayin’
„I love you”.                                                                                                               (Louis Armstrong)

Ktoś podaje rękę starszej pani. Wąskie zaciśnięte usta. Wahanie. Obojętność. Może nawet jakoś wrogość. Podaje zimną (dosłownie zimną) dłoń. Nie bezwładną jak śnięta ryba, ale i bez uścisku. Twarz nie widzi twarzy. Iskierka zanika. Nie rozgrzewa. Przygasa twarz jedna, druga nie zmienia bladości. Na szczęście ziąb nie dociera do serca. Iskierka nie zgasła. Wciąż się tli. Wciąż gotowa dzielić się pokojem z kolejnymi.

Jest malutka wysepka. Dla panie w strojach sióstr zakonnych. Zupełnie nie reagują na polecenie księdza. Siedzą obok siebie. Nawet nie spojrzą na siebie. Może tak zakochane w Bogu, że nie widzą świata poza Nim? Jakoś nikt nie śmie podać im ręki. Te oczy wbite przed siebie nie dostrzegają ludzi. Chyba to zniechęca. One same, rzecz jasna, też nie poniżają się do bratania z pospólstwem. Stanowią malutką zacienioną plamę. A może nawet, dwie małe plamki wokół siebie.

Sam sobie sterem

Niechaj, kogo wiek zamroczy,
Chyląc ku ziemi poradlone czoło,
Takie widzi świata koło,
Jakie tępymi zakreśla oczy.                                                                                      (Adam Mickiewicz)

Te ciemniejsze miejsca to nie tylko domena starszych. Młodzi też bywają obojętni. Najpiękniejsze są niektóre dzieci. Te, które biegają po kościele, do rodziców, kolegów, koleżanek … Choć wiele z nich przykleja się do rodziców nie widząc reszty świata. Dobre i to.

A potem … Potem ludzie wynoszą na zewnątrz te iskierki. Jedne płoną, inne się tlą. Wiele zgasło.

Niektóre zdążyły zgasnąć zanim oświetliły drogą do Stołu Pańskiego. Uroczysta powaga zadusiła iskierkę radości. Szkoda. Wydaje mi się, że Panu Jezusowi milej wkraczać do (gęby) świetlistości ludzkiej. Wtedy działa jak oliwa dodana do ognia. Ogień miłości rozpala i utrzymuje na dłużej.

Wyszedłem i ja. Na ulicy stało wielkie tremo. Zobaczyłem odbicie. Człowieka zmęczonego. Tak, jakby Bóg go opuścił. Jakby Bóg nie wyszedł wraz, tylko w kościele został. Dopiero po dokładniejszej analizie odbicia dało się dostrzec troszkę żaru. Żaru czekającego na rozdmuchanie. Paliwa tam jeszcze sporo. Ale brak tlenu przydusza ogień. Samotny wśród tłumu. Pragnący rzucić się w czyjeś ramiona. Idący ku przepaści. Nicości.

Gdzie się podziała ta iskierka?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.