Uncategorized

Tycistan

Nasz malutki Tycistan, choć o nim nie słyszałeś, jest wiodącym krajem w Zjednoczonej Europie. Żyjemy skromnie, ale godnie. Mamy swoje prawa. Najlepsze na świecie. Naszą tradycją jest zbiór wszystkich tradycji uznanych przez Najwyższą Radę na dobre.

Właściwie powinienem zacząć od wskazania na mapie, podania danych statystycznych, informacji o gospodarce. Ale my nie zajmujemy się tworzeniem statystyk, definiowaniem, czy propaganda. Podchodzimy pragmatycznie do życia. Wszystkie idee zamieniamy w czyn.

W obecnym świecie ważna jest ekologia. W tym problem śmieci i ich wykorzystywania. We wszystkich krajach krzyczą o recyklingu, sortowaniu … A my to robimy. W 100 %. Gdy pojawia się problem, to go, po prostu, rozwiązujemy. I nie ma problemu.

Problemu ze śmieciami nie rozwiązaliśmy dlatego, że UE nas do tego zmusiła. To nasze wewnętrzne poczucie obowiązku przyczyniło się do tego. Nasza obywatelska świadomość. Dzięki niej mamy świadomość, że zbudowaliśmy raj na ziemi. Bez problemów. Prosto, zrozumiale. Dzięki temu wszyscy nasi obywatele są szczęśliwi. Złośliwie spytacie, a co z nieszczęśliwymi? Otóż i na to znaleźliśmy metodę. Ale o tym kiedyś indziej.

Śmieci. Śmieci, jak każdy problem oraz kij, mają dwa końce. Początek i koniec. Czyli skąd się biorą i co się z nimi dzieje. Na całym świecie głównym problemem jest, co z nimi robić. A właściwie, jak je upchnąć w jakimś innym kraju. Gdziekolwiek. Nawet kilometr za własnymi granicami. I już po problemie. Niestety było dobrze dopóki w krajach importujących nie pojawili się dziwacy tępiący to zjawisko. A nawet, o zgrozo, odsyłający odpady z powrotem. Wyobrażacie sobie, jakie to koszty? Zwłaszcza, gdy ktoś w swojej naiwności uznał, że im dalej, tym pewniej. A tu nagle pojawiają się koszty ponownego załadunku, frachtu i rozładunku na miejscu, skąd wyruszyły. Powstały koszty, a problem pozostał. Takie działanie jest nieekonomiczne. Musieliśmy coś wymyślić. Najprostszym pomysłem był zakaz wyrzucania śmieci. Proste. Chcesz, to je gromadź. W swoim domu. I to tak, aby nikomu innemu to nie przeszkadzało. Na szczęście zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że społeczeństwo jest niedouczone. Postawiliśmy na edukację. W każdym ośrodku władzy administracyjnej powołaliśmy komitety do spraw segregacji i utylizacji śmieci. Każdy obywatel uzyskał prawo do bezpłatnej pomocy. Każdy mógł przywieźć wszystkie swoje śmieci do najbliższego (nie zawsze niestety bliskiego) urzędu. Spytacie, skąd na to mieliśmy środki finansowe. To proste. Zlikwidowaliśmy śmietniki rozsiane wokół domów i siedlisk. Zlikwidowaliśmy transport śmieci. Świadomi mieszkańca, korzystając z pomocy przeszkolonych urzędników, całkowicie rozwiązali sprawę. Brzmi to jak utopia. A my osiągnęliśmy to w realu. Nie ma wysypisk, walających się śmieci. Jest czysto i ekologicznie. Prawie. Jeszcze nie udało się nam do końca rozwiązać problemów związanych z wodą i powietrzem. Zwłaszcza powietrzem, które w sposób niekontrolowany dostaje się na nasze terytorium. Ale w niedalekiej przyszłości, także ten problem rozwiążemy.

Zapewne zżera was ciekawość, jak sobie radzimy ze śmieciami. Bo sami też macie takie problemy. Np. co zrobić z torebką po zaparzonej herbacie? Do bio, papieru, metalu (spinacz), mieszanych? A wystarczy troszkę wysiłku i pomyślunku. Wystarczy urzędnik, który jednoznacznie wyjaśni wątpliwości. Powie, co, gdzie, jak i tak dalej.

Może na przykładzie. Przyjrzyjmy się przeciętnemu Tycistańczykowi. Nie ma on obowiązku regularnego zajmowania się odpadami. Wtedy, gdy uzna, że zgromadził odpowiednią ilość zgłasza się do urzędnika. Przywozi wszystkie śmieci. Wykłada na specjalną ladę. A tam dokonywana jest analiza. Tu wrócę to tej przysłowiowej torebki z herbatą. Urzędnik tłumaczy mieszkańcowi, jak wykonać kolejne kroki. Najpierw posortować. Oddzielić karteczkę z nazwą i ocenić, czy jest papierowa czy plastikowa. Jeśli papierowa, to przeznaczyć do makulatury. Jeśli plastikowa, to do plastiku. Potem nitka. Naturalna czy sztuczna? Bawełnę właściwie można do makulatury. Ale lepiej do szmat. Następnie zszywka, jeśli to nią przyczepiona nitka. Do metali. Kolejnym krokiem rozerwanie torebki. Fusy, to oczywiste, do bio. Nawóz. A sama torebka wymaga kwalifikacji, analizy materiału. Jeśli papierowa, to makulatura. Jeśli z jakichś polimerów, to plastik.
To może być trudne, tym bardziej, że nie wyposażyliśmy urzędników w spektrometry. W razie wątpliwości obywatel może (właściwie musi) zlecić płatną analizę materiału. Nie jest to tanie. Dlatego lepiej zasięgnąć informacji u producenta.
Analogicznie postępuje się z innymi odpadami. Np. słoikami. Szkło do szkła. Zakręcane przykrywki stwarzają pewne problemy, które najlepiej jest wstępnie rozwiązać w domu. Przed wyruszeniem do urzędu. Mianowicie oddzielić elastyczne tworzywo od blachy. Wtedy będzie łatwiej i szybciej. Blacha do metalu, tworzywo do tworzyw.
Mógłbym tak opisywać produkt po produkcie. Ale już rozumiecie na czym to polega. Na szczegółowej segregacji i sortowaniu na pozostałości tego samego typu.

Drugi etap jest trudniejszy, bo wymaga specjalistycznej wiedzy. Szkło musi być posortowane w zależności od składu chemicznego. Każdy metal musi być oddzielony od innych. Podobnie tworzywa. Osobno PET, PETE, HDPE, V, LDPE, PP, PS …

Trzeci etap polega na dostarczeniu posegregowanych odpadów do zakładów, które mogą (i chcą) używać ich jako surowców wtórnych. Pozostałe są zabierane z powrotem do domów. W zakresie co z nimi robić w domu zupełnie nie ograniczamy inwencji naszych obywateli. Mogą rzeczy te przerabiać na praktyczne przedmioty, dzieła sztuki, pomoce naukowe. To wspaniale rozwija wyobraźnię. Przy domach można postawić kompostowniki lub całość wkładać do doniczek z roślinami. Prawo nie nakłada w tym względzie żadnych obowiązków. Ważne, aby nic nie zostało wyrzucone.

Nie ukrywam, że początkowo obawialiśmy się buntów. Dojrzałe społeczeństwo przyjęło jednak wszystko „na klatę”. Wystarczyło kilka publicznych kar i po sprawie. A młodzieżowe drużyny społecznie zbierały śmieci i odnosiły do domów i mieszkań. Były wprawdzie głosy sprzeciwu, gdy do kogoś trafiały śmieci wyrzucone przez innego człowieka. Ale tu postawiliśmy sprawę jasno: Jeśli udowodnisz, kto wyrzucił, to zabierzemy do niego. Nawet wraz z twoimi odpadami. To przekonało większość. Kamerki, aparaty fotograficzne zrobiły swoje. W poczuciu odpowiedzialności za środowisko, teren jest monitorowany non stop.

Jak sobie obecnie radzimy? O tym potem. Teraz już za dużo, jak na jeden raz.

A jeśli interesują Cię sposoby rozwiązywania innych problemów, to pytaj. Z przyjemnością podzielimy się naszymi osiągnięciami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.