Jezus spotyka płaczące niewiasty – Stacja VIII
Idzie ostatkiem sił. Oczy znów zalane krwią zmieszaną z potem. Wokół wrzask podburzonego tłumu, drwiny rozbawionej widokiem cierpienia tłuszczy, okrzyki przekupniów zachwalających towar. Wśród tej wrzawy słychać cichy płacz. Trzeba szczególnej uwagi, aby usłyszeć. Ale czy człowiek udręczony do granic możliwości może dostrzec, usłyszeć cokolwiek poza swym bólem, szumem krwi w uszach? Człowiek, zapewne nie. Ale Bóg-Człowiek już tak.
Gdybym to ja szedł taki udręczony … Czy nie przeklinałbym ostatkiem sił? Czy nie rozsadzałaby mnie wściekłość na oprawców? Czy nie nienawidziłbym zgromadzonego tłumu? Czy nie przeklinałbym wszystkich dookoła? Zapewne skupiony byłbym wyłącznie na sobie i swoim cierpieniu. Modliłbym się o jak najszybszą śmierć, byle tylko skończyć cierpienie. Zupełnie nie interesowaliby mnie inni ludzie. Wszystkie ich problemy czy reakcje byłyby mi obojętne. Nienawistnie obojętne.
A Jezus szedł dla ludzi. Dla dobrych i złych. Dla grzeszników. Z miłości. A miłość każe dostrzegać innych. Zauważać ich problemy. Pomagać.
Jak udręczony skazaniec prowadzony na sznurze może komuś pomóc? Jak jest w stanie usłyszeć cichy płacz? To zdumiewające. Niepojęte. Ale prawdziwe. Jezus usłyszał.
Usłyszał i przystanął. Naraził się tym na reakcje żołnierzy. Uderzenie włócznią albo pięścią. Szarpnięcie powrozem. Ale On usłyszał. Usłyszał, gdyż On cały czas szukał dobra. Szukał, a gdy znalazł stawiał je na świeczniku. Wydobywał spod korca tak, aby światło było widoczne dla wszystkich. Usłyszał, bo chciał usłyszeć. Bo koncentrował się nie na swoim cierpieniu, ale na człowieku. Człowieku, którego ODKUPIĆ szedł.
Jakie to niewspółmierne. Tortury, za chwilę męczeńska śmierć, a ON widzi czyjś płacz. Zrozumiały szloch współczucia, gdy widzą zmaltretowanego Nauczyciela. Człowieka. Nie wiem, czy one widzą w Nim Boga, czy tylko człowieka. Ale nie jest On im obojętny. One to przeżywają. Stąd rozpacz.
A Jezus co? Czy użala się na sobą? Skarży? Oskarża? Nic z tego. Jezus patrzy na ich życie. Jezus pragnie ich zbawienia. Jezus uwrażliwia je na ich los. Na los ich dzieci. Jezus wskazuje, aby one, zamiast płąkać nad nim, zapłakały nad własnymi grzechami. Aby wyzwoliły się z nich. To prawdziwa postawa miłości. To kolejny dowód miłości.
Jezus przemawia do nich uniwersalnie. Tak, aby Jego słowa docierały do nas przez całe tysiące lat. Aby były zawsze aktualną przestrogą. Owszem, odnosi się werbalnie do konkretów, ale każdy z nas ma swoje drzewo. Każdy jest drzewem. A one nie raz podają pod toporem. Te zielone bez grzechu i te uschnięte z powodu grzechu. Jedne próchnieją, inne są niszczone przez szkodniki, ogień, piłę. Jeśli najdorodniejsze drzewo zostaje skazane na wycięcie, to dopiero z tymi gorszymi? Jeśli Jezus skazany, to jaki los nasz czeka? Czekać może?
Patrząc na przykład Jezusa, spójrzmy na siebie samych. Oceńmy swoje życie i postępowanie. Porównajmy do wzoru, jakim On jest. I Jego Matka. Zatrzymajmy się. Tak jak On. Nie bacząc na to, że przysporzy to dodatkowych cierpień. Zatrzymajmy się, zobaczmy człowieka. Jego problemy. Może potrzebuje pomocy. Stańmy w miejscu, aby podziwiać to, co Bóg stworzył. Piękno motyla i piękno pomarszczonej staruszki. TU chodzi o to, aby zauważać. Aby nie przechodzić obojętnie. Aby być z ludźmi i dla ludzi. Aby nigdy nie zapominać o bliźnich. Aby zrozumieć, że nikt z nas nie jest pępkiem świata. Świat nie kręci się wokół nas. Nawet wokół takich, którzy uważają się za najwspanialszych. Nawet wokół tych, którzy są przekonani o własnej racji. O własnym patencie na mądrość.
Jezus – Ideał. Ponad wszystkie czasy. Ponad całe stworzenie. Nie stawiał samego siebie na świeczniku. Zawsze wywyższał Ojca. Zawsze kierował się Jego wolą. W Jego imieniu (oraz własnym) głosił Królestwo Boże. Głosił miłość. Umniejszając siebie, jako człowieka. Zakazując rozpowszechniania informacji, które mogłyby podniecać tłumy. Zwykle mówił przypowieściami, aby pobudzić myślenie. Rzadko kategorycznie. Ale zawsze do człowieka. Zawsze miał czas dla człowieka. Zawsze miał na uwadze człowieka i jego dobro. Dlatego zauważył niewiasty, usłyszał ich płacz, przystanął.
Boże, pomóż mi naśladować ten wspaniały przykład.