Gest i postawa
Jakie mają znaczenie?
Dziś, ż niejakim zdziwieniem zauważyłem, że chyba wszyscy wokół mnie, w trakcie Modlitwy Pańskiej trzymali ręce złożone tak, jak uczono nas w trakcie przygotować do Pierwszej Komunii Świętej. A przynajmniej tak, jak uczono grubo ponad pół wieku temu. Wszyscy trzymali ręce porządnie złożone, skierowane do góry przed klatką piersiową. Złożone, a nie splecione.
Modlitwę Pańską traktuję ze specjalną atencją. Już od lat wielu staram się trzymać dłonie w uroczystym geście oddania, gdy wymawiam jej słowa. Nie wiem, czy kiedyś zauważyłem, że ktoś tak robił. Być może. A może wypłynęło to ze mnie. Przez lata nie zauważałem, aby ktoś zmieniał układ rąk w tej właśnie chwili. A potem zauważać, że czynią to jednostki. Tych jednostek przybywało.
Dziś nie zauważyłem, jak ludzie stojący wokół mnie trzymali ręce prze tą modlitwą i po niej. Rzuciło mi się w oczy tylko to, że ci których widziałem, tak właśnie, po dziecięcemu trzymali je.
Ciekawym dlaczego. Czy inni podobnie jak ja otrzymali jakiś nakaz? Czy nagle odczuli potrzebę okazania szczególnego szacunku.
Nie ukrywam, że trochę szpanowałem tym gestem. Wtedy, gdy wiercące się dzieci, patrzyły akurat na mnie. Wtedy starałem się zaakcentować tę pozycję rąk. Czasem starałem się ruchem pokazać, że tak należny czynić. Ale dzieci patrząc na wzór rodziców ignorowały moje starania. Nie sądzę, abym wywarł na nie jakikolwiek wpływ. Ale dziś dzieci niemal nie było. I stały tak, że nie widziałem ich zachowania. Wokół ludzie starsi. Jak to się stało, że przypomnieli sobie?
Może jednak to, że zawsze staram się tak trzymać dłonie ośmielił kogoś. Może ktoś pomyślał sobie, skro ktoś może i nikt nie uśmiecha się na taki widok, to ja mogę? Może pomyślał ktoś, że byle jak splecione dłonie nie są wcale oznaką dorosłości. Ale w kołu ludzie dojrzali. Nie musieli sygnalizować swego wieku.
Uznaję, że pełen miłości gest wynikał z ich wnętrza. Był spełnieniem jakiejś potrzeby.
A może też sygnałem dla kapłana, aby nie lekceważył ułożenia rąk w trakcie tej modlitwy. Aby zobaczył, że wierni wyróżniają rangę tej modlitwy. Wydaje mi się to jednak wielce nieprawdopodobne.
Cieszy mnie ta wizualna zmiana. Cieszy mnie, gdyż czuję że wypływa z wnętrza. Że nie jest pustym gestem, ale wyrazem stosunku do Boga Ojca. Jesteśmy Jego dziećmi. Winniśmy okazywać Mu dziecięcy szacunek. Nie ze strachu, lecz z miłości. Te dwa przeciwstawne uczucia mogą się objawiać podobnie. A treść diametralnie odmienna. Ręce wyrażające stosunek do Tego, któremu zawdzięczamy wszystko. Jezus mówił: bądźcie jak dzieci. To piękne słowa. Gdy patrzę na wiarę dziecka w omnipotencję matki czy tatki, ogarnia mnie rozrzewnienie. Ta bezgraniczna ufność. Gzie ją zgubiliśmy? Dlaczego staramy się objąć Boga bardziej rozumem, niż sercem? Czy uczucie miłości nie jest najwspanialszą modlitwą? I czy modlitwą nie jest pełen pokory, ufności i oddania gest?
Jest. Zdecydowanie jest.