Prawo? Jakie?
Zastanawiam się nad sensem prawa. Czy ma ono sens? I jaki? Skoro wciąż padają argumenty, że nawet, gdy się zabroni (nakaże), to i tak będą ludzie, którzy będą to olewać. Tak jest, gdy mowa o aborcji. Ale, gdy mowa o zabójstwie, to już wszyscy jednakowo.
Wiele osób ostatnio interesowało się ustanowieniem prawa zwanego Lex Najsztub.
Ale co ma piernik do wiatraka? Ano, wiele. W wiatrakach były młyny, które mełły mąkę na pierniki. Tak teraz prawo ustanawia nadzwyczajna kasta. Do ustanawiania prawa używany jest klucz poprawności politycznej. Gdyby chociaż ta poprawność była neutralna, to można byłoby ścierpieć. Ale ona jest lewicowa. I co gorsza, z dnia na dzień, coraz bardziej lewicowa.
Sam zamysł poprawności politycznej był piękny: Nie ranić. Ale po skręcie w lewo, ta wrażliwość dotyczy tylko wartości lewicowych. Tak stało się, że poglądy nie lewicowe, nie liberalno-lewicowe ranią. Ranią osoby o poglądach lewicowych. Dlatego każda krytyka lewicy, postaw lewicowych czy osób z lewicy zasługuje na karanie. A przynajmniej zwracanie uwagi i zabranianie.
Ale czy nie odszedłem od tematu? Nie za bardzo. Uogólniłem. Bowiem są prawa, są regulaminy, są statuty. I jest urząd. Właściwie Wielki Urząd, który i tak robi po swojemu. Tak czyni UE w stosunku do Polski. Tak broni swoich kasta. Tak też Urząd stosuje się do zatwierdzonego przez siebie Regulaminu.
Przypominają mi się dawne czasy. Jaskrawym przykładem był rok 1965. W roku owym każde pismu=o musiało wydać drukiem list biskupów polskich do niemieckich. O ile cała socjalistyczna prasa miała jedno tłumaczenie (dość specyficzne) to z trudem tolerowany Tygodnik Powszechny miał swoją wersję. A było to tłumaczenie tego samego tekstu, ale jakieś krótsze. Potem przyszedł rok 1981 i wymuszono zaznaczanie ingerencji cenzury. Wtedy to w Gościu Niedzielnym co kilka linijek powtarzał się komunikat, że wycięto i podawano jakieś symbole cenzury. To wkurzało, ale też podobało się. Bo każdy wiedział, że tekst pocięty. Że coś ważnego mogło zniknąć. A potem stałą się wolność. Można dowolnie pisać i mówić. Najpierw było fajnie. Ale niedługo potem zaczęła działać autocenzura. Potem cenzura lewicowa. Prawicowa też, ale marginalnie, bo rynek medialny opanowany został przez lewicę. I tak jest do teraz. Jest kilka rodzynków, jak Trwam czy Republika. No i została odbita TVP. Po zmianie władzy zmieniła nastawienie polityczne, zgodnie z poglądami władzy. W 2015 z centrolewicowej stałą się centroprawicowa. Wcześniej był lewicowy monopol z którego wyłamywała się tylko Trwam wywalczona wieloma protestami społecznymi. Lewica nie tolerowała i nie toleruje nie lewicowych poglądów. Lewicowa Platforma jest obowiązującą zasadą. I cenzurują. Ostro. Do tego stopnia, że pracownicy lewicowych mediów boją się w gronie przyjaciół z pracy wyrażać swoje poglądy i opinie.
A co to ma wspólnego z nami? My mamy Regulamin. Ale używany specyficznie. Urząd nie musi się z nim liczyć. Urząd rozlicza kogo chce, z czego chce. Osoby o poglądach liberalno-lewicowych mogą pozwolić sobie na więcej. Także na notoryczne i demonstracyjne łamanie Regulaminu. Bo są paragrafy, ale ktoś je trzyma w ręce. I używa tych, które chce i tam gdzie chce. I dlaczego nie miałby tak robić? Urząd ma prawo. Usankcjonowane europejsko. Urzędnicy, np. TSUE czują się jak komisarze ludowi za Lenina. Mają nagany (wzgl. naganty) w rękach i z nich korzystają. Wymagają z pozycji siły. Nie poniżają się do powoływania się na jakieś prawa, regulaminy, zasady. Władza lewicowej biurokracji jest definicją socjalizmu. A na naszym podwórku? Też socjalizm. Bo wciąż wraca poprawność polityczna. Lewicowa poprawność. Bo urząd ma poglądy lewicowe. Bo ludzie zindoktrynowani telewizjami komercyjnymi łykają, jak tuczone gęsi, poglądy lewicowe. Kiedyś jeden człowiek powiedział: I have a dream. Ja też sobie marzyłem. Aby każda ingerencja cenzury była zaznaczana. Aby, zupełnie nie po lewicowemu, była uzasadniana. Publicznie. Aby nigdy nie było cichych interwencji. Choć te akurat są w Regulaminie przewidziane. Ale nie ma nakazu ich ujawniania.
Kiedyś, jakiś głupi, walił w mur głową. Głowa rozbolała, a mur stoi jak stał. Wprawdzie technicznie osłabiony, ale teraz stoi samodzielnie i samowładnie.
Marzyło mi się, aby jedną miarą mierzyć wszystkich. Też głupota. Już Orwell pisał, że są równi i równiejsi. Kiedyś pares inter pares, teraz primus inter pares.
Byłem kiedyś w Anglii. Tam jest ruch lewostronny. Teraz do tego stopnia, że katoliccy studenci i pracownicy naukowi są dyskryminowani. W UE teoretycznie jest ruch prawostronny. Ale to teoria. Jesteśmy, chyba jedynym krajem, w którym ruch prawostronny nie jest prawnie zabroniony.
Dlatego martwi to, że środowiska katolickie też ulegają zlewicowaceniu. Przeraża to, że katolicy oficjalnie popierają lewicowe i skrajnie lewicowe poglądy i ludzi, którzy je głoszą. A każda szpileczka, śmiesznostka związana z nimi jest obrazą majestatu.
Martwe ryby z prądem płyną. Plankton też. Może lepiej jest poddać się ewolucji i wyjść na brzeg?