
Niebo, czyściec, piekło
Zstąpił do piekła czy do piekieł?
Dlaczego dwa pojęcia są mylone? Czy l.p. i l.mn. ma znaczenie? Jednak nie ma to wielkiego znaczenia wobec niektórych postów wątku na ten temat.
Zastanowiło mnie stwierdzenie materialności tego co niematerialne podane za ks. Strzelczykiem: [quote=CiekawaXO post_id=422862 time=1741963276 user_id=3887] Jezus w momencie kiedy tam zszedł,to zmaterializowało się już niebo i piekło. W momencie śmierci Zbawczej już nie było owego Szeolu,a otworzylo się Niebo. Więc i piekło. [/quote]. W tej samej dyskusji pojawił się też cytat z KKK oraz uwaga dystansująca się od niektórych stwierdzeń zawartych w KKK, którą podzielam w całej rozciągłości, a nawet więcej: [quote=Dezerter post_id=422933 time=1741987009 user_id=7] …
[quote] kan. 632 Liczne wypowiedzi Nowego Testamentu, według których Jezus został wskrzeszony „z martwych” (Dz 3, 15; Rz 8, 11; 1 Kor 15, 20), zakładają, że przed zmartwychwstaniem [b]przebywał On w krainie zmarłych[/b] [/quote]
Napisał bym coś więcej, ale znów bym musiał skrytykować KKK, bo w tym tekście też widzę błąd [/quote] A mi się wydaje, że nie tyle błąd, ale wielbłąd, a raczej stado wielbłądów zgromadzone przed uchem igielnym (a na czubku igły wielka rzesza duchów nieczystych).
Nie wiem skąd mniemanie, że Jezus zstąpił do piekieł. Domyślam się, skąd się wziął pomysł o materialności nieba i piekła, a może i czyśćca, ale nie rozumiem, dlaczego teraz „miejsca” te są kojarzone z materią.
Czy Jezus rzeczywiście zaszedł do piekieł?
Czy Jezus rzeczywiście zaszedł do piekieł? Czy raczej „nawiązał kontakt” ze zmarłymi?
W KKK nie znajduję wytłumaczenia. We wspomnianym kanonie 632 jest wiele odniesień do Biblii, jedna żadne z nich nie zwiera treści odnoszącej się do zstąpienia do piekieł, ani do materialności piekieł (jako miejsca – poza użyciem słowa „więzienie”). Wydaje mi się, że cała teoria o zstąpieniu do piekieł jest wynikiem nadinterpretacji 1 P 3.18-22 Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem. W nim poszedł ogłosić [zbawienie] nawet duchom zamkniętym w więzieniu, niegdyś nieposłusznym, gdy za dni Noego cierpliwość Boża oczekiwała, a budowana była arka, w której niewielu, to jest osiem dusz, zostało uratowanych przez wodę. Teraz również zgodnie z tym wzorem ratuje was ona we chrzcie nie przez obmycie brudu cielesnego, ale przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. On jest po prawicy Bożej, gdyż poszedł do nieba, gdzie poddani Mu zostali Aniołowie i Władze, i Moce.
W tym fragmencie jest mowa o duchowym pójściu do duchów zamkniętych. Podszedł w formie niematerialnej do niematerialnych osób. Ale jak miał to opisać natchniony pisarz? Jeśli zamknięci, to gdzieś. Najprostsze skojarzenie. [Dygresja: Jak można być zamkniętym? Czy tylko gdzieś? A gzie jest ktoś, kto jest zamknięty w sobie? Przecież jest on wtedy w więzieniu. Nie w materialnym więzieniu, ale w więzieniu własnej jaźni czy psychiki.] Jak miał Piotr opisać obrazowo coś niematerialnego? Aby przekazać główną myśl musiał posłużyć się pragmamorfizmem (tzn. przypisywanie cech materialnych, tj. cech rzeczy, temu co niematerialne). Sądzę, ż bez jakichś porównań, odniesień tego co znane, nie udałoby się przekazać wieści o uwolnieniu zmarłych. A jeśli uwolnieniu, to także poddaniu sądowi. Na dodatek Piotr zaznacza, że chodziło tu tylko o tych, którzy byli „nieposłuszni” za życia. A co gorsza „poszedł ogłosić (im) zbawienie”, co już zakrawa na apokatastazę.
Jest jeszcze Ef 4. 8-9 Dlatego mówi Pismo: Wstąpiwszy do góry wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary. Słowo zaś „wstąpił” cóż oznacza, jeśli nie to, że również zstąpił do niższych części ziemi? Czy rzeczywiście jest to wniosek, że musiał zstępować? Czy musiał udawać się dokądkolwiek, zarówno fizycznie jak też duchowo, aby kogoś „wziąć w niewolę”?
Czy nie wystarczyło słowo, myśl? Sądzę, że zarówno wstąpił, jak i zstąpił są obrazowymi odniesieniami, a nie konkretnymi fizycznymi działaniami. Tak się stało. Ale jak pozostaje tajemnicą, której żaden człowiek nie pozna, dopóki sam tej drogi nie przejdzie.
Uważam, że nie ma podstaw do twierdzenia, że Jezus zstąpił do jakiegoś miejsca. Jest natomiast stwierdzenie, że przez swoje zmartwychwstanie ratuje was ona we chrzcie jak też przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie (1 P 3).
Czy niebo i piekła są materialne?
Tu odpowiadam sobie, że i tak, i nie. Bo ta materialność wydaje mi się być możliwością. Jedynym odniesieniem, które przychodzi mi do głowy jest opis Zmartwychwstałego. Bezsprzecznie posiadał ciało? Jakie ciało? Jedynym określeniem jest „uwielbione”. Albo „zmartwychwstałe”. Sądzę, że nie jest ono ograniczone materią. Sądzę, że może przybierać materialną formę. Ale nie musi. Istotą zmartwychwstałego ciała jest jego pierwiastek boski. Pierwiastek duchowy. I to on może kreować ciało, gdy to konieczne. Ale znów, co to za ciało? Gdy konieczne było udowodnienie uczniom tego, że wciąż żyje pomimo śmierci krzyżowej, spożywał przy nich posiłek. Uczynił to tylko dla ich i naszej wiary. Ale nie z potrzeby zmartwychwstałego ciała.
Życie po zmartwychwstaniu jest zupełnie inną formą życia. Odmienną od tej, którą znamy. Ale znów, nie mamy jak jej opisywać. Niektórzy święci, mistycy, wizjonerzy mieli wizje piekła i nieba. Czyśćca też (ale nie było żadnej wizji czyśćca, zanim zostało wymyślone to pojęcie; Grzegorz I głosił naukę o oczyszczającym ogniu, bez odniesienia do czegoś materialnego). To wszystko co po śmierci, to stany relacji z Bogiem. Stany bardziej psychiczne, niż fizyczne. Ale czy można tu mówić o psychice?
Osobiście wykombinowałem sobie, że istnieją nieznane stany materii=energii, które są (na razie?) niemierzalne, niesprawdzalne fizycznie. Ale jednocześnie nierozerwalnie związane z naszym istnieniem. Zarówno biologicznym jak i duchowym.
Zatem nie ma mowy, jak chciał wspomniany Strzelczyk, mówić o materializacji nieba i piekła. Na dodatek o materializacji w czasie. Bo jak to, co ponadczasowe może mieć początek w czasie?
Czy wierzyć w niebo, piekło i czyściec?
Ja wierzę. Wierzę w istnienie konsekwencji grzechu, nienawiści i odwrócenia się od Boga. Wierzę w konsekwencje miłości, dobrych czynów i starań o jak najleposze wypełnianie woli Boga. Wierzę w oczyszczenie ogniem miłości z wszelkiego zła, jak też możliwość zadośćuczynienia miłością za wszelkie popełnione zło. Nie kojarzę tego z miejscami. Nie kojarzę z materią, przynajmniej tak, jaką udało mi się poznać.
Uważam, że każde z tych pojęć, niebo, piekło i czyściec, jest procesem (ale nie w czasie, a w świętości). Jest dynamicznym stanem. I modlę się o to, aby każdy z tych procesów kończył się niebem. A jeśli nie niebem, to czym? Skoro Piotr daje nadzieję: 1 P 4.6 Dlatego nawet umarłym głoszono Ewangelię, aby wprawdzie podlegli sądowi jak ludzie w ciele, żyli jednak w Duchu – po Bożemu, to wierzę mu w tę iskrę nadziei dla każdego.

