
Wielka Sobota
Dzień, niemal pominięty. Dzień między śmiercią krzyżową, a zmartwychwstaniem. Szabat. Świętowanie. Wypoczynek.
Łukasz nieco wspomniał o tym dniu. I o końcówce Wielkiego Piątku. Łk 23.52-54 On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. Był to dzień Przygotowania i szabat się rozjaśniał. Zaczynał się szabat. Bardziej niecierpliwi już zapalali lampy szabatowe. Żydzi zabierali się do świętowania dnia świętego. Dzień radosny.
Dzień tragiczny i przerażający dla tych, którzy stracili Nauczyciela.
Łk 23.55-56 Były przy tym niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w jaki sposób zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i olejki; lecz zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek szabatu. W pospiechu, aby nie złamać szabatu przygotowywano się do godnego pochówku. Zabrakło czasu. Nastał szabat. Czy apostołowie świętowali? Czym był ten wyjątkowy szabat dla uczniów Jezusa?
Zapewne formalnie zachowywali zasady szabatu. Ale w rozpaczy. I w strachu. Ukryci, zamknięci trwali w trwodze. Czy ktoś nie doniesie, gdzie są? Czy ich nie spotka podobny los?
Czy w ogóle byli przygotowani na świętowanie? Do tej pory zawsze razem. Zawsze z Jezusem. A teraz Go nie ma. Rozpierzchli się jak owce pozbawione pasterza. Pierwszy odruch. Chyba tylko dzielne kobiety potrafiły się zachować. I zmusić ich do ponownego zebrania się i naradzenia.
Sądzę, że myślami byli daleko od radosnego dnia świętego. Tylko formalnie obchodzili.
Gdyby rozumieli, gdyby uwierzyli? Wiedzieli wszystko. Jezus wszystko wytłumaczył, przewidział. Ale nie docierało. Tak było to niesamowite, nadzwyczajne, że w głowach nie mogło się pomieścić. Zastanawiam się, czy bardziej opłakiwali, czy bardziej się bali. Czy myślami byli przy Jego grobie, czy rozważali ostatnie godziny? A może przypominali sobie Jego słowa, zapowiedzi? Wątpię, aby w tym strachu bardziej myśleli o Nim, niż o sobie. Jeszcze nie do końca uwierzyli. Ale, aby do końca uwierzyć musieli przejść przez Jego śmierć. Conditio sine qua non zrozumienia słów, które zostawił. I potwierdzenie tychże.
My mamy łatwiej. Znamy dalszy ciąg. Wiemy, co zdarzy się trzeciego dnia. Ale czy rozumiemy? Czy rozumiemy więcej niż oni? Albo lepiej niż oni? Nie sądzę. Bo pomimo Ewangelii trudno to sobie ułożyć w głowie. Można wierzyć. I rzeczywiście wierzymy. Ale nie wiemy, nie rozumiemy.
Mistycy miewają wizje. Ale czy dzięki temu lepiej wiedzą? Wydaje mi się, że nie. Oni lepiej czyją. Bardziej przeżywają. Są w mistycznej łączności z Jezusem. Ale to uczucia, a nie wiedza. To szczególna łaska odczytywania woli Boga. Łaska rozumienia tego, czego Bóg oczekuje od każdego z nas.
Czym dla Ciebie jest Wielka Sobota? Dniem sprzątania? Ostatnich porządków? Czy może preludium obżarstwa, które ma nastąpić w niedzielę? A może dzień ten jest pod znakiem święconki? Przygotowania koszyczka. Takiego, aby sąsiadom oko zbielało? Aby to on przyciągał wzrok na stole błogosławieństwa? Czy tradycja nie przeważa nad treścią? Nawet, jeśli to jest Tradycja i tradycja. Czy nie jest to powierzchowne?
A jednak jesteśmy nowi. Odnowieni przez rekolekcje. Oczyszczeni w sakramencie spowiedzi. Uświęceni Ciałem Chrystusa, które spożywaliśmy. Szczególny stan łaski. I oczekiwania. Wiemy, że zbliża się zmartwychwstanie. Chyba już bardziej cieszymy się, niż smucimy. I słusznie. Jezus już nie cierpi. Straszna śmierć zakończyła mękę. Już nie boli. Już nic Go nie boli. Już odpoczywa. Już jest uwolniony od ułomnego ciała. I to jest powód do radości. To, że już nie cierpi. To, że rany przestały boleć. To, że jest odgrodzony murem śmierci od nienawiści podburzonego tłumu. I to już jest dobre. Już z tego można się cieszyć. Tym bardziej, że wierzymy w Jego powrót. Najpierw zmartwychwstałego w uwielbionym ciele. A potem, cały w glorii i majestacie w dniu ostatecznym. W dniu sprawiedliwości Bożej. Nie ludzkiej, a Bożej.
Wielka Sobota, ostatni dzień refleksji wielkanocnych. Ostatni dzień przed wybuchem radości. Dniem Zmartwychwstania. Dniem postawienia pieczęci na całą naukę, którą nam przekazał. Potwierdzeniem wszystkich słow. Argumentem przekonującym wierzących do naśladowania Go w drodze. Aby spotkać się Nim w sposób teram niewyobrażalny.

