Uncategorized

Wielki Wtorek Judasza

Wtorek Wielkiego Tygodnia skłania do refleksji nad rolą Judasza. Od pół wieku, czyli od odnalezienie Ewangelii Judasza wzbudza coraz większe emocje. Ale i to, co Jan napisał też je wzbudza. Ta tajemniczość. Jednak nie chodzi mi tylko o Judasza. Ani wyłącznie o jego czyn. Bardzo interesuje mnie zachowanie Jezusa. Tak, jakby z niecierpliwością czekał na to, przed czym chciałby uciec. Rozdwojenie jaźni? Taka myśl może przyjść do głowy. Ale nie przychodzi, albowiem widzę to inaczej. Widzę to tak, jak strach przed operacją serca czy mózgu. Operacją konieczną. Brak alternatywy. Konsylium stwierdziło konieczność. W przypadku porównania pacjent może spytać, czy można poczekać. Co będzie, jeśli za tydzień? Albo za miesiąc? A może wszystko rozejdzie się po kościach?
Jezus nie zadawał takiego pytania. Jezus wiedział, że jest wyznaczony termin. Pascha. Nie można wcześniej, ani później. To symbol. To święto. Konieczna oprawa. Ale nie chodzi tu o formę, ale o treść. O głębokie przeżywanie paschy przez żydów. Ta waga święta, która została przekazana nam. Przekazana z wielokrotnym wzmocnieniem przez Mękę i Zmartwychwstanie.

Równowaga chwiejna.
Z tego, co opisał Jan wynika, że Jezus nie mógł niczego zostawić losowi, przypadkowi. To musiało się stać. Aby lawina zdarzeń ruszyła, trzeba było poruszyć pierwszy kamień. Leżący już na krawędzi stromego zbocza. Efekt domina. Wszystkie kamienie porozstawiane. Potrzebny tylko impuls. Trzeba tylko pchnąć pierwszy. Wystarczy musnąć.
Sytuacja przypomina też osiąganie punktu wrzenia. Temperatura osiągnięta. Emocje w zenicie. Zaraz wybuchną. Jeden wstrząs i wszystko kipi.
Święto Paschy, tłumy ludzi. Rozbudzone oczekiwania. Niestety, każdy oczekuje czegoś innego.
Tu odskoczę do polityki. Dopiero co była debata w Końskich. A po niej sondaże. A z nich można się dowiedzieć, że to Twój kandydat wygrał. To właśnie Twój spełnił oczekiwania. To on prowadzi. Twój wygrał niezależnie od tego, który jest Twój. Nie poglądy, ani to co głosił. Ważne, że mówił to, co się Tobie podobało. Zwyciężył w debacie, bo obiecywał to, czego oczekujesz. Nie ma znaczenia, czy dobrze rozumiesz jego obietnice. Nie ma znaczenia, czy obiecuje pod publiczkę, czy po to, aby zrealizować. Ważne, że mówi to, co chcesz słyszeć.

Mesjasz.
Czego się spodziewano po Mesjaszu? Czego spodziewał się po Nim Judasz? Czego spodziewali się apostołowie, a czego uczniowie? Czy spodziewali się tego, co Jezus obiecywał? Tego też się spodziewali. Ale, chyba, bardziej spodziewali się czegoś innego. Spodziewali się tego co miałoby nastąpić właśnie wtedy i w konkretnym miejscu. Przepowiadanie Chrystusa mieli dopiero pojąć po 7 tygodniach. Dopiero za sprawą Parakleta. Natenczas oczekiwania były różne. Ci, którzy byli bliżej Jezusa rozumieli więcej. Ale i oni mieli oczekiwania polityczne.
Wszyscy oczekiwali wyzwolenia. Ale każdy oczekiwał innego wyzwolenia.
Wydaje się, że Judasz był pragmatyczny. Kalkulował. Czekał niecierpliwie.

Rozterki Judasza.
Toczymy dyskusje, czy zawiódł się na Jezusie, który nie planował być rewolucjonistą, który nie chciał poprowadzić ludzi do walki zbrojnej? A może wykombinował sobie, że konfrontując Jezusa z przywódcami żydów wywoła iskrę. Że zmusi Jezusa do radykalnych kroków. Że Jezus stojąc przed Sanhedrynem uruchomi lawinę. Że zjednoczy cały naród. Że ruszy lawina, która krwią spłucze wszystkie nieprawości, wszelkie obrzydliwości symbolizowane przez Rzym.
A może miał przeczucie, że tego pragnie Jezus? Że to tylko on jeden najlepiej domyśla się tego, do czego Jezus prowadzi? Może tak czuł swoją rolę. Że musi przeciąć wrzód. Nabrzmiały. Aby zadziałać w sposób kontrolowany. Z arcykapłanami, faryzeuszami, uczonymi i ludem. W najlepszym momencie, jakim była Pascha. Gdy wszystko skoncentrowane jest w jednym miejscu.
Nie wiem, czy Judasz miał świadomość zdrady. Czy też czuł się wybrańcem, który poruszy lawinę zdarzeń.

Dobro czy zło?
Czy mamy prawo oceniać Judasza? A jeśli ktoś uważa, że tak, to z jakiego względu?
Czy za to, że przyczynił się do męki i śmierci Jezusa? Czy też dlatego, że przyczyni się do zmartwychwstania? I zesłania ducha świętego?
Czy jego koniec oznacza potępienie? Czy też wybawienie? Bo sam poddał się dobrowolnej karze. Bo emocjonalnie ocenił swój czyn. Gdzieś zginął cały pragmatyzm. Nic się nie udało. Wszystkie nadzieje, plany prysły, gdy Jezusa skazano na tortury. Sądzę, że on czuł się torturowany wraz z Jezusem. Czuł winę za cierpienie Jezusa. Nie był w stanie czekać, bo tak jak inni jeszcze nie potrafił uwierzyć w zmartwychwstanie. Totalna klapa. Strach przed odpowiedzialnością. Strach przed zemstą. Nie wiedział, gdzie uciec. Bo nie ma gdzie uciec przed samym sobą. Był winny. Zasługiwał na karę. Karą z śmierć, jest śmierć. Piłat skazał Jezusa, on skazał samego siebie.
A może gotów był, aby wydać samego siebie zamiast Jezusa? Może chciał krzyknąć: To mnie ukrzyżujcie, a Jego puśćcie …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *