Uncategorized

Zmartwychwstanie

Fakt zmartwychwstania jest pieczęcią utwierdzającą całą naszą wiarę. Jest najważniejszą pieczęcią, potwierdzeniem całej Nauki Chrystusa. Ale tajemnica ta jest dla mnie tak niepojęta, że chyba nic nie napiszę. Zdaję sobie sprawę ze znaczenia zmartwychwstania.

Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara (Kor 15.13-14).

Ale dla mnie to pieczęć. To potwierdzenie Nauki Chrystusa. Wydaje mi się, że dla wierzących nie jest przełomem, ale potwierdzeniem wiary. Potwierdzeniem słuszności wyboru drogi wskazanej przez Jezusa. Samo zmartwychwstanie niczego nie wnosi. Jest jak podpis na dokumencie. Bez podpisu dokument nieważny. Ale podpis nie zmienia jego treści.

Nie mam pojęcia, czy miałbym wiarę, gdyby nie zmartwychwstanie. Czy zostałaby mi wiara przekazana. Czy trwałaby przez wieki. Czy wciąż byliby wyznawcy Chrystusa? Bóg Ojciec tak zaplanował, aby najważniejsze świadectwo zostało potwierdzone w szczególny sposób. Ponad wszelką wątpliwość. I to w sposób wyjątkowo dramatyczny. Poruszający serca i umysły miliardów ludzi.

Czy bez zmartwychwstania ludzie gotowi byliby do oddawania życia za wiarę? To wymaga głębokiego przekonania o tym, że jest to sensowne. Czyli, że życie nie kończy się na śmierci biologicznej. Ale że życie na ziemi jest wstępem do życia wiecznego.
Co więcej, oddanie życia Bogu nie polega na przyjęciu śmierci biologicznej, ale na oddaniu Mu swojego czasu. Tym oddawaniem czasu jest życie zgodne z Jego Objawieniami. W szczególności najdoskonalszym i najpełniejszym objawieniem jaki była misja Jezusa. Śmierć dla świata materialnego jest wyborem na życie. Życia doczesne i wieczne. Czy takie życie daje radość? Tak, jeśli miłość do Boga jest spełnieniem.

Wesołych świąt.
Wkurzają mnie takie życzenia. Jakoś wesołość nie kojarzy mi się ze zmartwychwstaniem. Ani Wielkanocą. Ale nie wiem, jakie określenie byłoby adekwatne do tak doniosłego zdarzenia. Jestem dziwakiem. Dla mnie to coś zbyt wielkiego, aby wzbudzało wesołość. Raczej pobudza mnie do odpowiedzialności. Do miłości. Do czynienie dobra. A nie wesołości, która przecież jest doczesną zapłatą. Przecież bardziej zależy ma na „zapłacie” w niebie. Nie na wesołości, ale na szczęśliwości. Na poważnym potraktowaniu całej Nauki Jezusa. Zamiast się weselić nabieram sił do naśladowania Go. Wiem, nieudacznego, niepełnego, pełnego upadków. Ale daje siłę. A nie wesołość.
Wesołość kojarzy się z zabawą. Z miłym spędzaniem czasu. Ale czy miłe spędzanie czasu jest celem naszego życia? Czy wesołość stanowi sens życia? Dlatego wkurzają mnie powierzchowne życzenia. Zatem nie życzę Wam wesołych świat. Życzę Wam owocnych świąt.

Życzenia.
Prawdę mówiąc życzę każdemu z Was zbawienia. Ale boję się to powiedzieć. Bo zawsze negatywna reakcja. Ludzie uważają, że życzę i śmierci. I mają racje, bo życzę każdemu dobrej śmierci. Nie teraz. W czasie, który wybrał Bóg. W momencie, gdy będziesz w stanie łaski uświęcającej. Gdy nie będzie przeszkód na drodze do zbawienia. Nie chcę przyspieszać (ani opóźniać) czyjejś śmierci. I życząc zbawienia nie mam na myśli samej śmierci, ale to, aby była ona bramą do raju. Zbawienie uważam za największe dobro, jakie może spotkać człowieka. Cóż więcej mogę życzyć ponad zbawienie? Nie mam pojęcia.

Ale OK. Skoro źle to odbierasz, to życzę wielu łask Bożych. [Dziś tak (m.in.) życzyłem księdzu, który święcił pokarmy. Odpowiedział, że wystarczy mu jedna łaska i nie chce więcej. Zdumiało mnie to. Nie wiedziałem co odpowiedzieć.] Życzę Ci realizacji zbożnych planów. Permanentnego odkrywanie woli Bożej i siły do jej wypełniania. Do wypełniania z przekonaniem, że jest to słuszne i zbawienne. Życzę Ci miłości (seksu też, jeśli jest spoiwem czystej miłości). Życzę życia w nieustającym stanie łaski uświęcającej. Życzę skutecznego wystrzegania się grzechów. I mógłbym tak w nieskończoność. Bo wszystko to ma prowadzić do zbawienia.

Możliwość komentowania Zmartwychwstanie została wyłączona