Rozważania, dygresje, myśli

Apostoł

Współczesny apostoł – kto to taki? Na czym polega działalność apostolska? Wczoraj rozważając IV tajemnicę światła pomyślałem o apostolskim dziele Chrystusa. Właśnie akurat tam. Wszak jest wiele bardziej spektakularnych faktów z Jego życia. Uświadomiłem sobie Jego pierwszoplanową, a zarazem dyskretną rolę. Bez rozgłosu Wybrał tylko tych, którzy z racji miłości do Jezusa byli w stanie to przeżyć. Jezus, jak zwykle zresztą, dał przykład. Pokazał coś. I prosił o dyskrecję. Do czasu.

Trzy rzeczy mnie zainteresowały: słowa, czyny i skromność. Jezus nauczał przede wszystkim swoimi czynami. Słowem te. Wyjaśniał problemy, a także swoje postępowanie. I zawsze czynił to dyskretnie, choć publicznie. Cuda, których dokonywał, też starał się czynić bez rozgłosu. Dokonał też kilku cudów nie związanych z uzdrawianiem. Te przeszły niemal zupełnie bez echa.

Co w tym zadziwia? Spójność i celowość. Spójność słów z czynami. I brak działalna na poklask. W każdym czynie Jezusa znajdujemy głębszy sens. I to jest instrukcją dla nas. Dla nas, apostołów. Wszyscy powinniśmy być apostołami.

Ale apostolstwo kojarzy się z chodzeniem od domu do domu, nagabywaniem ludzi, strofowaniem, głoszeniem prawdy ex cathedra. A tymczasem nasz Wzór działał dyskretnie, spokojnie i systematycznie. Główną cechą Jego nauki było dawanie przykładu. Jezus udowodnił swoim życiem, że można iść przez życie zgodnie z wolą Boga Ojca Wszechmogącego. Udowodnił, że to możliwe. Bez jakichś nadzwyczajnych zdarzeń i interwencji Ojca.

Apostoł, to znaczy ja. Także ja. Niewprawny, ułomny, niekonsekwentny. Niestety, to przykre. Mam świadomość słabości. Ale wiem, że muszę się starać. Codziennie, w każdej godzinie, minucie chwili. Nie wielkimi czynami, ale malutkimi dyskretnymi geścikami. Nawet podniesienie papierka z ziemi może być czynem apostolskim. Nie martwię się, że czynię to bez aplauzu, a nawet z jakąś pogardą otoczenie. Głupek, zbiera szkiełka i śmieci. Nie zawsze. Ale gdy ktoś może się poślizgnąć, skaleczyć. Gdy dziwi się ktoś, tłumaczę, że to dla jego dobra. Aby uniknął nieprzyjemnego zdarzenia. Niestety, robię to zbyt rzadko. Ale są inne czyny, których dokonuję częściej. Na przykład trzymanie się pewnych zasad. Ludzie zauważają drobną inność. Jednych śmieszy, innych pociąga. Ale większość dotrzeże kiedyś sensowność.

Po co to piszę? Po prostu uświadamiam sobie, że apostołowanie nie polega na obnoszeniu się z wiarą. To dyskretne konsekwentne życie z nieustannym zwiększanie roli bożej woli w postępowaniu. Gdy czynię dobrze, czynię to na chwałą bożę. Gdy źle, to odwrotnie. A przecież mam dawać świadectwo. Jakże boli, gdy ktoś mówi o kimś źle, dodając, że to katolik.

Powyższymi słowami chcę dodać sił, Wam kochani i sobie, do konsekwentnego wypełniania woli bożej. Dyskretnego, cichutkiego, systematycznego. Kropla drąży skałę. Tak i my drążmy kamienne serca przywracając je Bogu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.